wtorek, 25 kwietnia 2017

Rozdział 17

ROZDZIAŁ 17

- Emily!!! Emi... Skarbie, nie rób mi tego...
Powoli, tak pomału otwarłam oczy.
- Jezu... Nic Ci nie jest! - wykrzyczał Michael.
Zostałam obdarowana setkami pocałunków od niego w większości we włosy albo czoło. Po chwili zauważyłam, że jego oczy odrobinę się zaszkliły.
- Michi... Co się stało...? Ty płaczesz...?
- Mało co ktoś Cię nie potrącił. Czekaj. Zadzownię po karetkę - wyjął telefon z kieszeni kurtki.
- Zwariowałeś? - zabrałam mu go. - Nic mi nie jest. Już sobie wszystko przypomniałam. Na chwilę straciłam przytomność. To wcale nie oznacza, że masz dzwonić po pogotowie. Już jest wszystko okej, rozumiesz?
- Ale powinnaś jechać na badania do szpitala.
- Nie ma mowy! Nic mi nie jest. Jedziemy skarbie na tą imprezę. No chodź - cały czas siedziałam na ziemi. A właściwie na ulicy. A obok mnie kucał Michael. Pocałowałam chłopaka w policzek.
Próbowałam wstać, tak żeby się nie wywrócić ale coś mi to nie wychodziło.
- Chodź no tutaj - Hayböck wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
- Czyli jedziemy? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak, ale nie na impreze.
- Ej nie... - zrobiłam smutną minkę.
Nie reagował na mnie tylko z powrotem sięgnął po telefon i wykręcił jakiś numer.
- Do kogo dzwonisz? - zapytałam.
Brak odpowiedzi.
- Dobry wieczór szefie.
- ...
- Chciałem powiedzieć, że nie przyjedziemy.
- ...
- Emily miała drobny wypadek,  ale jednak musimy jechać na badania.
- ...
Nie mogłam tego słuchać tylko zabrałam mu komórkę i postanowiłam wziąść sprawy w swoje ręce.
- Dobry wieczór. Z tej strony Emily Carter. Chciałam tylko powiedzieć, że jednak damy radę przyjechać tylko się troszkę spóżnimy.
- To cieszę że będziecie - usłyszałam ze słuchawki - Ale jakbyś się jednak czuła to może jednak zostań z Michaelem. Nie to że Was wyganiam. Nic z tych rzeczy. Tylko jakbyś miała się potem źle czuć...
- Nic mi nie będzie. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Gdy to powiedział rozłaczyłam się i oddałam telefon Michiemu. On tylko patrzył się na mnie miną mordercy.
- Powinnaś jednak jechać do szpitala...
- Michi... - przerwałam mu.
- Posłuchaj mnie - teraz on to zrobił.
- Zrobimy inaczej. Pojedziemy na te badania ale jutro, dobrze? Ja nienawidzę szpitali a poza tym to czuję się dobrze - chwyciłam go za rękę i pomasowałam ją kciukiem. - Nie martw się tak kochanie.
Pocałowałam go w usta. Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał blondyn.
- Ale na pewno dobrze się czujesz?
- Na pewno.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Popatrzyliśmy sobie w oczy a potem Hayböck odpalił silnik samochodu i ruszyliśmy.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam lekko obrażona
- Do mnie- odpowiedział
Ucieszyłam się nawet, ale nie było tego po mnie widać. Cała droga zeszła w milczeniu. Ja wyciągnęłam mój telefon i słuchawki po czym odpaliłam ulubiony kawałek. Oczywiście musiałam tańczyć rękoma albo udawać, że występuję w teledysku. Droga zeszła nam szybko. Zdążyłam przesłuchać tylko 3 piosenki, gdy już byliśmy pod jego domem. Chłopak zaparkował, a ja momentalnie otwarłam drzwi i trzasnęłam drzwiami.
- EJ spokojnie... Jesteś zła?- chwycił mnie za ramię i spojrzał w moje oczy
- Trochę...
- Ale pamiętaj, że zrobiłem to bo się o ciebie martwię.
- Wejdziemy do środka?- zapytałam
- Jasne- otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Gdy otwierał drzwi poczułam ciepło dochodzące z z
wewnątrz. Ściągnęłam szpilki i gdzieś walłam a sama położyłam się na łóżku. Chłopak widząc to zaczął mnie łaskotać.
- Dobra, dobra koniec tego- zaśmiałam się
- W takim razie pomóż mi - powiedział, a ja momentalnie znalazłam się przed nim i zaczęłam rozpinać jego koszulę. Po chwili ujrzałam jego tors. Postanowiłam, że to małe dziecko będzie umiało przebrać się więc tylko szperałam w jego szafie w poszukiwaniu jakiejś bluzy. Znalazłam jedną z Adidasa więc poszłam do łazienki i przebrałam się. Bluza była o wiele za duża. Sięgała mi aż do kolan zaś w rękawach mogłam utonąć. Ale lepsze to niż nic. Chłopak, gdy mnie zobaczył zaśmiał się pod nosem.
- Bawi cię coś?- zapytałam
- Nie tylko wyjątkowo wyglądasz w tej bluzie.
-  Hm... Bo może ja ją nosze?
- Możliwe- zbliżył się do mnie
- Najpierw to ty się przebierz- powiedziałam odsuwając się od niego. Usiadłam na łóżku przeglądając telefon. Gregor wysłał mi coś.

Od Schlieri:
Czemu cię nie ma? :( Martwię się... <3

Postanowiłam odpisać.

Do Schlieri:
Miałam mały wypadek, źle się czuję.

Może trochę go okłamałam, ale  cóż. Nim się obejrzałam Michael już się przebrał. Brawo on. Podeszłam do niego i pocałowałam go, ale chłopak pchnął mnie na łóżko przykrywając swoim ciężarem.

*5 TYGODNI PÓŹNIEJ*
Siedzę właśnie koło Michiego nawet nie słuchając co mówi. Bardziej martwię się stanem mojego zdrowia. Ostatnio mam mdłości, w dodatku okres mi się spóźnia. Mam nadzieje, że nie jestem w ciąży z Michaelem. Spaliśmy ze sobą miesiąc temu, ale wątpię. Jestem jeszcze za młoda. W jednym momencie poczułam ogromny ból głowy i brzucha po czym zemdlałam.

Otworzyłam powoli oczy starając się dostrzec coś. Leżałam na łóżku szpitalnym. Po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać.
- Co... Co się stało?- dałam radę wyszeptać te słowa
-  Zemdlała pani podczas rozmowy. Ale spokojnie. Wszystkie wyniki są prawidłowe, jest pani zdrowa. - podeszła do mnie jakaś lekarka uśmiechając się
- To dlaczego ostatnio ciągle mi się to przytrafia, boli mnie masakrycznie głowa i brzuch w dodatku okres mi się spóźnia.
- Po badaniach ustaliliśmy, że jest pani w piątym tygodniu ciąży.
- Ale jak to?- zapytałam unosząc nieco głos
- Mogła się pani tego spodziewać pani Carter. Ja teraz muszę zająć się innymi pacjentami, ale za chwilę przyjdzie tu pielęgniarka.

Nie odpowiadałam jej już tylko zaczęłam płakać. Poczułam jak bardzo nie odpowiedzialnie się zachowałam. Po chwili do sali wszedł Michael.
- Kochanie czemu płaczesz?- podbiegł do mnie zmartwiony i usiadł na łóżku
- Jestem w ciąży- powiedziałam przez płacz
- To świetna wiadomość!- powiedział po czym ucałował moje czoło- który miesiąc?
- Piąty tydzień... Michael mam prośbę- powiedziałam łapiąc jego dłoń- Zrób test na ojcostwo...
Boże co ja wypaliłam!!
- Ale po co? Nie mów, że z kimś spałaś!- wstał z łóżka
- Jak możesz tak myśleć!!?
- Gdybyś z nikim nie spała to byś nie musiała mnie o to prosić!!
Tym razem rozpłakałam się na dobre.
- Mam dość! Muszę to wszystko przemyśleć...
- Ale Michael...- wypowiedziałam a on trzasnął drzwiami

Co to ma znaczyć?! Niepotrzebnie to wypaliłam, przecież mam pewność, że z nikim nie spałam. Chociaż.. Kurwa... A co jeśli to Gregor jest ojcem?

A wy jak myślicie?

1 komentarz: