ROZDZIAŁ 16
Otworzyłam pomału oczy i próbowałam wstać, ale coś lub ktoś... Nie... Bardziej "coś", trzymało mnie w talii. Obróciłam się w stronę tego "czegoś". Myślałam że chyba zaraz umre z przerażenia. To był Gregor...! Momentalnie przypomniałam sobie to, co się wczoraj wydarzyło. Chciałam sama sobie to wytłumaczyć jakoś w ten sposób, że coś piłam ale to jest raczej mało prawdopodobne... Przypomniał mi się Michi. Boże, on mnie chyba zabije. Co ja mówię. Nie chyba. Raczej na pewno.
- Hej... - Gregor pogłaskał mnie po ramieniu. - Jak się spało? - uśmiechnął się do mnie słodko?
Tym samym wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Gregor.. To...
- Nie mów nic... - przerwał mi i wpił się w moje usta. Jak on na mnie działa, że ja mu aż tak ulegam? Odsunął się po chwili ode mnie i popatrzył mi w oczy.
- Nie powinniśmy...- wyszeptałam
- Jesteśmy dorośli..- odpowiedział również szeptem. Momentalnie wstałam z łóżka i odsunęłam się od niego. Chciałam być jak najdalej.
- Wynoś się!- krzyknęłam
Chłopak zaśmiał się.
- To mój dom.
- A no tak, sorry...
Zabrałam moje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Ubrałam moją kurtkę i buty. Chłopak milczał cały czas a ja po wyjściu trzasnęłam drzwiami. Szłam do domu rozmyślając co ja powiem Michaelowi. A może... nie muszę mu nic mówić? Tak zrobię... Postanowiłam poprawić sobie humor spotkaniem z przyjaciółką.
*W DOMU*
Zadzwoniłam do Angi z prośbą spotkania. Zgodziła się. Powiedziała, że będzie za 10 min. Mam czas żeby się ogarnąć. Chociaż trochę.
Po chwili usłyszałam dzownek do drzwi. Podbiegłam szybko do drzwi i je otwarłam.
- Cześć. Już je... steś? Co Ty tutaj robisz? - szczerze mówiąc byłam mega zdziwiona bo miała to być Angi a był to Gregor.
- Przyszedłem do Ciebie.
- Okej... Ale po co? Po za tym jestem trochę zajęta...
Chłopak zlustrował mnie dokładnie od góry do dołu. Co jest nie tak? Rozumiem że mam ubrany tylko top crop i krótkie szorty ale co po za tym?
- Michi jest? - zapytał?
- Nie... A czemu pytasz?
- No bo... Aaa... Już nieważne... Mogę wejść?
Właśnie wtedy zorientowałam się że cały czas stoimy w drzwiach. Tak, wiem. Powinnam go zaprosić a nie ciągle rozmawiać przez próg, ale... Jak mam być szczera to nie mam jak na razie ochoty go widzieć. Doskonale wiem jak łatwo mu ulegam...
- Musisz?
- Noo...
- O matko... Wchodź.
Schlieri znalazł się w moim mieszkaniu ale nie zdjął butów. Kolego, jeśli myślisz, że w brudnych wejdziesz dalej to grubo się mylisz.
- Chciałem tylko Ci oddać - mówiąc to wyciągnął zza siebie torebkę. Moją torebkę. No tak... Zostawiłam ją u niego. Podał mi ją, a następnie umieściłam na komodzie.
- Dzię... kuje ... Coś jeszcze czy już możesz opuścić mój dom?
- Jakoś wczoraj byłaś bardziej rozmowniejsza... Po za tym czułaś się u mnie jak u siebie a ja mam podobnie jeśli chodzi o twój dom, więc...
- Czekaj, czekaj. To Ty chcesz się na mnie zemścić?
- Szczerze to nawet nie zamierzam. Za bardzo mi na Tobie zależy - podszedł do mnie. O cholera! Zaczyna się robić niebezpiecznie...
- Gregor, mówiłam Ci już coś! - podniosłam głos kiedy stanął przede mną i dzieliło nas maksymalnie 20 centymetrów. Brunet popatrzył na moje usta. Po chwili się w nie wpił.
- Schlierenzauer! - starałam się od niego odsunąć, ale po chwili mu uległam. Austriak nie przerywając pocałunku wziął mnie na ręce i oparł o ścianę. Pocałunki nie miały końca. Wplotłam dłonie w jego bujną czuprynę.
- Już jestem!!! - do mojego mieszkania bez pukania wparowała Angi. Odsunęłam się od chłopaka na tyle na ile mogłam a Gregor postawił mnie na podłogę.
- Yyy... Czy ja Wam w czymś nie przeszkodziłam...?
- Nieee... - odpowiedziałam. Stałam właśnie przed nią czerwona pewnie jak burak... No dobra. Może nie całkiem bo miałam makijaż. Po Gregorze nie było widoczne aż tak wielkie jak u mnie, ale jednak było.
- Ja i tak będę się zbierał. Właściwie już idę. - odrzekł brunet. - Pa skarbie - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Po drodze rzucił jeszcze krótkie "hej" Angi. Halo? Po jakiego grzyba on mnie pocałował? Chociaż chwilę temu mi się to podobało. Nie. O czym ja myśle. I czemu powiedział do mnie skarbie?! Ale to w sumie nawet było słodkie... STOP. Koniec z tym.
- Cześć Emi... - była zaskoczona. - Nie mówiłaś, że jesteś z kimś innym? I że zerwałaś z Michaelem...
- Bo nie zerwałam... I nie jestem z Gregorem...
- Czekaj. Z tym Gregorem?
- Tym czyli którym?
- No tym, który był... A nie ważne już... Swoją drogą on jest wolny? Bo jest cudowny... - zrobiła maślane oczka. Czyli albo się zakochała, albo po prostu dobrze gra. Ale raczej obstawiam to pierwsze bo jeśli chodzi o nią to aktorką jest beznadziejną. Najgorsze w tym wszystkim to jest to, że ja sama zaczynam coś do niego czuć. Ale skoro jej się podoba Gregor to zatrzymam przed nią w tajemnicy to co wydarzyło się u niego w domu.
- Jest chyba wolny...
- Chyba? Dziewczyno... Jakbym przyszła tutaj chwilę później pewnie skończylibyście w łóżku. Zdradzasz Michiego.
- Angi... - przeszłyśmy do kuchni? - Chcesz coś do picia?
- Tak. Zwykłą wodę. Sama sobie wezmę a Ty nie zmieniaj tematu tylko siadaj i opowiadaj. I nie ma nie. Jestem Twoją przyjaciółką. Mi możesz powiedzieć.
Podeszła do blatu, nalała nam wody niegazowanej do szklanek i usiadła obok mnie na krześle.
- To...? - upiła łyk wody a ja zaczęłam bawić się szklanką kręcąc ją.
- To... No więc tak. Ja... Jestem z Michim. I wiem pewnie jak to mogło wyglądać. To co zobaczyłaś dzisiaj jak przyszłaś... To nie miało tak wyglądać. On po prostu przyszedł oddać mi torebkę i to wszystko to była po prostu chwila słabości...
- Okeeej... Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale serio nie kręcisz nic a nic tak na poważnie z Gregorem.
- Nie. Tylko proszę... Nie mów nic Michiemu. Gregor jest TYLKO moim przyjacielem.
- Spoko. Nic mu nie powiem. Nawet nie zamierzałam.
- Tak w ogóle to co dzisiaj robimy?
- Myślałam, że Ty coś wymyślisz - zaśmiała się. - Szczerze mówiąc to nie chce mi się ruszać z domu nawet na zakupy.
- No to zosatejemy. Może jakiś film? - zaproponowałam.
- Jaki?
- "Szybcy i wściekli 6"?
- Nieee... - od razu się skrzywiła na co się roześmiałam. - Wolałabym coś romantycznego, chociaż niekoniecznie. Wiem! "Dary Anioła: Miasto kości ".
- Zapomnij... - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam duże opakowanie lodów wanilowych.
- Ooo... Mamy coś do jedzenia - zaczęła się śmiać a ja zaraz do niej dołączyłam.
- Chodź do salonu. Wezme laptop.
- Ok...
Ostatecznie nasz wybór padł na "Zanim się pojawiłeś". Jadłyśmy dwoma łyżkami lody z jednego opakowania. Ale ogólnie było spoko. W trakcie oglądania przyszła do mnie wiadomość z Messengera, a mi nie chciało się ruszać tyłka, żeby podejść do stolika na którym zostawiłam telefon. Angi natomiast się chciało. Odblokowała go i zaczęła się śmiać.
- A Tobie co znowu? - zapytałam nie wiedząc zupełnie co się stało.
- Dostałaś genialną wiadomość a ja teraz właśnie genialnie na nią odpisuje.
- Ej. Ja już znam to twoje "genialnie". Nie pisz głupot i dawaj mi ten telefon.
Powiedziałam to i czekałam na telefon nawet nie wysilając się aby wstać z kanapy. Podeszła do mnie i oddała mi urządzenie. Weszłam na wiadomości z Michim bo to właśnie od niego miałam ostatnią.
Od: Michi♥♥
Skarbie, przyjade po Ciebie o 19.45. Ubierz jakąś sukienkę. ♥
- To wieczór, albo noc bo kto to tam wie, zapowiada się nieźle... - Angi poruszyła brawiami i zrobiła chorą dla mnie minę.
- Nie przesadzaj, ok? - przewróciłam oczami.
- Dobra. Ja już nic nie mówię. Ale robię to już tak. Ruszaj ten tyłek. Idziemy wybrać Ci jakiś look. W końcu masz dzisiaj zaszeleć. I to ostro - nie przestawała się śmiać.
- Angi!
- No co...? Po za tym zostały Ci tylko dwie godziny. A teraz idź myj włosy. Ja idę zobaczyć na suknie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przrwała mi. - Lecisz się umyć i koniec. Ja zajmę się resztą.
- Dziękuję... - uśmiechnęłam się słodko.
- Podzkujesz później.
Poszłam do łazienki i tam zażyłam ciepłego prysznicu. Kocham Michiego, ale Gregor... Wydaje mi się, że zaczynam się powoli w nim zakochiwać. Może to chore. Staram się traktować go tylko i wyłącznie jak przyjaciela ale coś mi nie wychodzi... Wyszłam z kabiny i osuszyłam ciało ręcznikiem. Owinęłam się w inny, suchy. Zmyłam stary makijaż ale nie nakładałam nowego. Wysuszyłam włosy suszarką i poszłam do mojego pokoju, gdzie zastałam Angi grzebiącą mi w szafie.
- Wybrałam - powiedziała ale nie wyciągnęła głowy a szafy.
- A co dokładnie?
- To cudeńko... - podeszła do mojego łóżka i wskazała na czarną, obcisłą i krótką do połowy ud sukienkę. Obok tego leżały wysokie szpilki tego samego koloru co sukienka.
- Chyba nie myślisz że ja to ubiorę? Po za tym nawet nie wiem po co kupowałam tą sukienkę - podeszłam, żeby ją schować.
- Nieeee... Ubierasz ją. Koniec. Kropka. I jeszcze przecinek jak chcesz. Migiem widzę Cię tutaj przebraną. - podała mi suknię. - Aaa... I masz tutaj jeszcze brązowe rajtuzy.
- Dobraaaa... idę.
Po chwili przyszłam ubrana w strój przygotowany przez moją przyjaciółkę.
- Woooow... - powiedziała, gdy mnie zobaczyła. - Gdy spotkasz Michiego to jego spodnie...
- Nie kończ! - momentalnie jej przerwałam. Musiałam przerwać.
- Mów co chcesz ale obie doskonale wiemy co się stanie. Michael nie będzke w stanie trzymać rąk przy sobie i o to nam chodzi - powiedziała zadowolona z siebie uśmiechając się przy tym jak głupia od ucha do ucha.
- Chyba TOBIE. Nie mi o to chodzi...
- Stop. Muszę Ci zrobić jeszcze cudowny, idealny makijaż. Tak więc siadaj tutaj i nie marudź - wskazała ręką na fotel.
- Się robi szefowo! - zaśmiałam się a ona zajęła się moim makijażem. Po 15 minutach byłam gotowa. I muszę przyznać. Postarała się. Wyglądałam całkiem nieźle, ale byłoby o niebo lepiej gdyby suknia była dłuższa, a szpilki byłyby balerinami. Zaczęłam poprawiać sukienkę tak, żeby ją wydłużyć, ale za to Angi wydarła się na mnie.
- Co Ty robisz?! Nie zasłaniaj tych nóg, bo masz idealne. Po za tym niszczysz tylko w ten sposób sukienkę.
- Oj, mówi się trudno... A tak w ogóle to dzięki... - przytuliłam ją.
- Nie ma sprawy. Jeszcze tylko torebka i się zmywam.
W międzyczasie, gdy Angi szukała torebki, w domu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Popatrzyłam na telefon. 19.43. No to trochę nam tp zeszło. Miałam iść otworzyć, ale brunetka zastąpiła mi drogę.
- Masz - powiedziała i podała mi czarną torebkę ze złotymi zamkami - spakuj kosmetyki i telefon... Podstawowe rzeczy. Ja idę otworzyć.
-Rzekła i już jej nie było. Ja rozumiem, że ona chce dobrze dla mnie, ale czasami zachowuje się jakbym miała 2 latka. No nic. Zeszłam z torebką na dół i pomaszerowałam w kierunku drzwi wejściowych. Zobaczyłam Michiego już w środku z różami w ręcę i otwartą szeroką buzią.
- Hej... - podezszłam i dałam mu całusa w policzek. - Źle wyglądam?
- Cześć. Nie... Właśnie chodzi o to że wygladasz cudownie... Woow...
- Dziękuję - uśmiechnęłam się słodko.
- Dla Ciebie - podał mi bukiet czerownych róż.
- Dziękuję po raz drugi.
- A wiesz jak możesz podziękować - poruszył w oczywisty sposób brwiami.
- Michi, ty zboczeńcu!
- Idziemy?
- Idziemy. Tylko zamnkę dom.
Zrobiłam to, co powiedziałam, a po chwili coś mi przyszło na myśl.
- A jeśli mogę zapytać to gdzie idziemy?
- Poprawka. Jedziemy - dopiero wtedy zobaczyłam jego Audi. - Do klubu. Na zamkniętą imprezę. Tylko skoczkowie z dziewczynami plus sztab szkoleniowy, o ile będą, i cały zespół.
- Acha... A czemu wcześniej nie mówiłeś?
- Nie było okazji - na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Taa... Nie było. - przewróciłam oczami, i już miałam wsiadać do samochodu od strony pasażera kiedy zoabczyłam z dużego bliska ogromny blask reflektorów. Słyszałam stłumiony głos Michiego. Później była tylko sama ciemność i głucha cisza...