poniedziałek, 8 maja 2017

Rozdział 20

ROZDZIAŁ 20

*Gregor*
- ...Ciąża jest zagrożona - powiedział lekarz a ja modliłem się, żeby to był jakiś żart.
- Pan żartuje?! - wybuchłem wściekły. - To nie może być prawda!
- Przykro mi... Robimy co możemy.
- Gówno tak naprawdę robicie! - czy przesadziłem? Nie.
- Proszę grzeczniej. Muszę pana na razie przeprosić. Do zobaczenia - powiedział i odszedł. I tyle było po nim śladu.
Miałem gdzieś panujące tutaj zasady i obowiązki. Wbiegłem na salę na której jak się okazało nie było Emily. Były tylko młode pielęgniarki, które śliniły się na mój widok. Ludzie... Mam już dosyć tej "sławy".
- Była tutaj Emily Carter? - zapytałem się jednej z nich.
- Możliwe... - powiedziała i przygryzła wargę. Ughh...
- Tak czy nie?! - byłem już nieźle wkurwiony.
- Była tu...- odpowiedziała
- Gdzie jest teraz?- zapytałem już mniej zdenerwowany
- W innej sali.
- Jakiej do jasnej cholery?!- mam tego dość
- Pokażę panu- odezwała się druga prowadząc mnie na korytarz. - Tutaj po lewej - pokazała
- Dziękuję- uśmiechnąłem się
Wbiegłem do tej sali. Po jaką cholerę pomyślałem, że Emi sobie beze mnie poradzi? Mogłem jej nie zostawiać. Gdy wbiegłem do środka (moja) dziewczyna odzyskała już przytomność.
- Emi jak się czujesz?- powiedziałem siadając na łóżku i łapiąc jej dłoń
- Zadzwoń po Michaela- jej głos bardzo się polepszył. Ponownie na mnie spojrzała.
- Jasne- Nie mam zamiaru tego robić- Za chwilę....
-Teraz... I przysięgaj, że to zrobisz....
- Przysięgam- powiedziałem, a nasze spojrzenia się skrzyżowały
- A teraz idź i to zrób- rzekła puszczając moją dłoń
Wyszedłem z sali, ale nie mam zamiaru tego robić. Ale w sumie... Przysięgałem Emily, że to zrobię a nie chcę, aby była zła. Dobra... Muszę... Pośpiesznie wykręciłem numer Michaela po chwili rozłączając się. Nie potrafię... Wróciłem do sali.
- Zrobiłeś to?- zapytała
- Tak..- skłamałem

*Emily*

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Po 4 dniach zostałam wypuszczona do domu. Gdy Gregor wtedy mnie zostawił zadzwoniłam po Michaela bo doskonale wiedziałam, że to zrobił. Wracając do teraźniejszości właśnie byłam u niego w domu zastanawiając się nad zamieszkaniem z nim. Gdy urodzę dziecko, chciałabym być blisko Michaela. Przez ostatni czas nie kontaktowałam się z Gregorem. I może Bogu dzięki.
- Michiiii- powiedziałam słodko przeciągając jego imię. Chłopak na mnie spojrzał- Co myślisz o wspólnym zamieszkaniu...?
- Chciałem ci to zaproponować, ale sądziłem, że za wcześnie- powiedział masując kciukiem mój policzek- Ale jeśli tylko chcesz....
-  To znaczy...?- zapytałam
- Możemy zamieszkać u mnie...- po wypowiedzeniu  tych słów ogromnie się ucieszyłam i ze szczęścia aż wskoczyłam na niego. Mogłam sobie wyobrazić jaka jestem ciężka.... Waże 46 kg... Boże... Podziwiam go, że potrafi mnie podnieść.
- W takim razie... Wprowadzam się od razu...- powiedziałam wciąż przyklejona do chłopaka
- A nie sądzisz, że lepiej kupić nowe mieszkanie?
- Przecież zmieścimy się.
- Ale Twoje ubrania i kosmetyki już nie- zaśmiał się
Zeskoczyłam z niego, odwracając się i udając obrażoną.
- Ej ale ja nie nakładam tony makijażu...
- Skarbie wybacz...- powiedział przytulając mnie od tyłu i patrząc na moją głowę. Podniosłam ją całując go w usta. Tak naprawdę nie jestem zła.
- Wybaczone- powiedziałam odchodząc od niego.
- Kochanie...- powiedział ponownie przytulając mnie od tyłu- Muszę wyjść na miasto...
- Jasne- odpowiedziałam. Chłopak ubraĺ się i pożegnał mnie długim pocałunkiem w usta.
Postanowiłam coś obejrzeć. Włączyłam ulubiony serial na jego laptopie. Dosłownie dostałam zawału, gdy zauważyłam nowe odcinki. Pośpiesznie zaczęłam oglądać. Przy okazji krytykowałam w myślach chłopaka głównej bohaterki. Niby jest dobrą postacią, a wkurza mnie od początku. Ale parę tworzyli słodką. Jak zwykle śmiałam się z niektórych scen. Gdy na końcu zaczęła lecieć moja ukubiona piosenka standardowo zaczęłam tańczyć. A tak odrywając się od tego to moje życie przypomina serial...

***

Jestem i przychodzę z nowym, krótkim rozdziałem. Mam dużo nauki a przecież pasowało mi coś dodać. Krótko, ale jest. A tak w ogóle to jakie Wy seriale lubicie?

wtorek, 2 maja 2017

Rozdział 19

ROZDZIAŁ 19

Kto to może być? Mam nadzieję, że nie Gregor... Powoli otwarłam drzwi.
- Cześć skarbie... - nieee! Czy ja zawsze muszę sobie coś wykrakać?!
- Gregor... Cześć...
- Mogę wejść? - zapytał i wszedł do mieszkania. No halo. Pozwoliłam mu? Bo ja sobie raczej tego nie przypominam...
- Chciałeś coś szczególnego?
- Chciałem spędzić czas z Wami... - podszedł do mnie, przytulił i położył rękę na moim brzuchu.
- Ale... - odsunęłam się od niego.
- Tak wiem. Nie masz pewności. Ale ja Cię tak nie zostawie... Powtarzam to cały czas i będę powtarzał. Będę walczył o Ciebie.
- Gregor... - mimowolnie moje oczy się zaszkliły.
Brunet podszedł do mnie i mnie przytulił. Znowu. Żeby tradycji stało się zadość ja musiałam się od niego odsunąć.
- Nie chcę być nie miła, ale... Powinieneś już pójść...
- Nie zostawię Cię!
- Nie jestem sama...
- Czyli jesteś z Hayböckiem? Wiedziałem...
- Nie muszę Ci tego mówić ale aktualnie spędzam czas z Angi.
- Jaką Angi?
- Tą dziewczyną, która wparowała do domu zaraz po tym jak się na mnie rzuciłeś z pocałunkami.
- Aaa... To ta... - przewrócił oczami.
- To moja przyjaciółka.
- Wcale to tak nie wyglądało bo z tego co pamiętam to Tobie się to podobało. I to bardzo.
- Skończ już! - krzyknęłam wkurzona. Ale tak po części to miał rację... Nie. Co ja mówię...?!
- Nie powinnaś się denerwować. Nie możesz w takim stanie.
- To nie stwarzaj mi powodów. A teraz idź...
- Kocham Cię... - szepnął do mojego ucha i mnie pocałował a ja oczywiście musiałam odwzajemnić. Chłopak po chwili odsunął się ode mnie i dał pojedynczego całusa w usta.
- Spokojnych snów skarbie... - również szepnął i wyszedł z domu.
Stałam w osłupieniu przez pewien moment. Po pewnym czasie oprzytomniałam. Przekręciłam zamek w drzwiach i ruszyłam na górę. Jak na razie to uważam, że mam za duży dom. Muszę sobie kupić coś mniejszego... Ale nie o tym teraz mowa. Zobaczyłam Angi dalej pakującą do buzi lody waniliowe. Zresztą moje ulubione. Mam nadzieję, że nie zjadła mi wszystkich...
- Kto przyszedł? - zapytała.
Wiedziałam, że ten potworny moment będzie musiał nadejść. Jak na razie to nie powiedziałam jej o tym że jestem w ciąży. I to prawdopodobnie z facetem w którym ona jest szaleńczo zabujana i o którym nawijała mi przez połowę filmu. Agh... Nie wiem... Dobra... O ciąży się nie dowie, ale chyba mogę jej powiedzieć kto przyszedł...
- Gregor - powiedziałam jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.
- Co?! - wykrzyczała. - Czemu mnie nie zawołałaś?! A no tak... Jak mogłam zapomnieć? Przelizałaś się z nim pewnie! I jakby mnie nie było to skończylibyście w łóżku! Tak jak ostatnio! Wiesz co?! Ja może już pójdę! - wywrzeszczała i zaczęła szukać pospiesznie torebki.
- Co Ty wygadujesz?! - teraz ja podniosłam głos. - Przecież dobrze wiem, że on Ci się podoba! Nie zrobiłabym Ci tego! Jestem Twoją przyjaciółką! I od tego momentu od którego mi powiedziałaś o swoich uczuciach do Gregora nic między nami nie było!
- Czyli jednak wcześniej było?! Wiedziałam, że jesteś pojebana! Narka! - wrzasnęła i pobiegła na dół trzaskając drzwiami wejściowymi.
Nie zareagowałam. Nie miałam po prostu na to siły... Czułam, że słabnę. Z każdą chwilą. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam pierwszy numer z brzegu. Nikt nie odbierał. A był to Michi. Nie myśląc już w ogóle co robię zadzwoniłam do Gregora. Odebrał po trzech sygnałach.
- Tak? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Gregor... - mówiłam resztkami sił - Przyjedź... Do... Do mnie...
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony.
- Po prostu... - zrobiłam pauzę. - Przyjedź...
Niechcący się rozłączyłam, a telefon wylądował na ziemi. Po chwili sama zaczęłam się na nią osuwać. Poczułam ogromny ból brzucha. Oczy powoli zamykały mi się same. Ciężko mi się oddychało. Nagle powietrze przeszył dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Michi. Leżałam na ziemi patrząc jak wszystko wkoło mnie się rozmazuje. Cały obraz stawał się z każdą mikrosekundą coraz bardziej zamazany. Nastała ciemność. Całkowita.

*GREGOR*
Ogarniałem co ciekawego dzieje się aktualnie w Internecie, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. To była Emi. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Tak? - zapytałem.
- Gregor... - jej głos był słaby. - Przyjedź... Do... Do mnie...
- Co się dzieje?
- Po prostu... - przez moment nastała cisza. - Przyjedź...
I to był koniec. Rozłączyła się. Ubrałem się szybko i złapałem kluczyki od samochodu. Ruszyłem w jego stronę w międzyczasie próbując się z nią jakoś skontaktować. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy już byłem pod jej domem wybiegłem z pojazdu i skierowałem się w stronę drzwi. W budynku panowała cisza. Ale coś ją przerwało. Dzwonek jej telefonu. Pobiegłem do miejsca, skąd docierał dźwięk. Zobaczyłem telefon i nazwę Michi♥. Ale czemu akurat z sercem? Nie to nie jest teraz takie ważne. Przeszedłem kilka kroków dalej i zauważyłem moją Emily... Leżała na podłodze trzymając się za brzuch. Przykucnąłem przy niej i próbowałem ją jakoś ocknąć, ale wszystko na nic. Zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechali po sześciu minutach. Ale to było najdłuższe sześć minut mojego życia.
- Panie doktorze - zacząłem. - Ona jest w ciąży.
- Dobrze. Proszę przygotować najpotrzebniejsze rzeczy i przywieźć je do szpitala. Zabieramy ją.
- Dobrze...Dobrze...
Ratownicy odjechali na sygnale a mi udało się znaleźć rzeczy Emily. Chwilę później byłem już w rejestracji.
- Dobry wieczór. Przywieźli tutaj Emily Carter... Co z nią? I gdzie ona jest?
- Rzeczywiście... Przywieziona ją... Jest tutaj w tej sali. Na końcu korytarza.
- Dziękuje...
Pobiegłem pod wskazane miejsce. Zobaczyłem wychodzącego stamtąd doktora. Postanowiłem zapytać o Emkę.
- Co z Emily Carter? - zapytałem nerwowo.
- A kim pan jest?
- Ojcem dziecka - ta informacja nie jest potwierdzona ale jest taka opcja.
- Powiem krótko. Pomimo tego że to 5 tydzień... Ciaża jest zagrożona.
Cholera...! Nie!!!

***

Rozdział wyszedł jak wyszedł. Jestem średnio zadowolona. A tak po za tym to jest tu jeszcze ktoś?

niedziela, 30 kwietnia 2017

Rozdział 18

ROZDZIAŁ 18

Jestem beznadziejna. Było już nawet okej... Nie licząc tej ciąży. Dlaczego akurat dopiero wtedy musiałam przypomnieć sobie o Gregorze?! Właśnie... Gregor. Muszę do niego zadzwonić. Ale nie... Nie będę w stanie z nim rozmawiać.
Postanowiłam, że wyślę mu wiadomość.

Do: Schlieri♥(Dlaczego jeszcze nie zmieniłam tej nazwy!)

Mógłbyś przyjechać do szpitala?

Wysłałam i w międzyczasie zmieniłam mu nazwę na zwykłe: Gregor. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo przyszła po chwili.

Od: Gregor
Co się stało?! Już jadę.

Nie wiedziałam też co odpisać. Wiadomości w stylu: "Przyjedź bo będziesz tatusiem" albo "Jestem w ciąży i nie wiem kto jest ojcem dziecka. Jest opcja że Ty" zdecydowanie odpadały.

Do: Gregor
Nie mogę tego teraz powiedzieć... Przepraszam...

Siedziałam chwilę sama w sali, cały czas płacząc. Mój telefon zawibrował. Musiałam otrzymać wiadomość.

Od: Gregor
Zapomniałem nawet zapytać. To ten szpital na Leonidasstraße? Bo jestem przed wejściem.

Chciałam mu błyskawicznie odpisać.

Do: Gregor
Tak.

Krótka wiadomość w tym wypadku musiała wystarczyć. Położyłam się na plecach i bezczynnie wpatrywałam się w sufit. Byłam jak na razie sama na sali. W sumie to dziwne... No chyba, że Michi coś załatwił. Boję się, że go stracę. Wróć. Że już go straciłam.
- Emily...? - usłyszałam znajomy głos i podniosłam się do pozycji siedzącej. Gregor.
- Emily... - powtórzył chłopak i usiadł obok mnie na łóżku. Chwycił moją rękę i zaczął ją delikatnie masować. - Co się stało?
Wyglądałam tragicznie ale to tutaj było najmniej ważne.
- Skąd wiedziałeś na której sali jestem?
- Poszedłem do rejestracji się zapytać. Na początku nikt mi nie chciał nic powiedzieć. Michael o to zadbał, żeby nikt się nie dowiedział. Ale dopiero jak pokazałem nasze SMS'y i jak recepcjonistka mnie poznała powiedziała mi to... Mów co z Tobą...
- Gregor... Bo... Ja...
Wybuchnęłam ogromnym płaczem. Gregor nic nie mówił tylko przytulił do siebie i delikatnie głaskał mnie po włosach.
- Cii... Spokojnie...
Odsunęłam się i popatrzyłam w jego oczy i momentalnie spuściłam wzrok.
- Jestem w ciąży...
- Z Michaelem? - zapytał z przerażeniem w głosie.
- No właśnie chodzi o to, że nie wiem - strumyk łez cały czas płynął z moich oczu.
- Nie rozumiem...
- Gregor... Bo... To może być Twoje dziecko...
- Ale my się przespaliśmy ponad miesiąc temu...
- A to jest piąty tydzień...
- Będę ojcem? - zapytał według mnie z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Nie wiem czy Ty... Ale chciałam Cię poinformować...
- Emily... Kocham Cię...- powiedział wyraźnie zadowolony. Najwidoczniej informację o dziecku przyjął zdecydowanie lepiej niż Michael.
Brunet przytulił mnie i zaczął całować w moje włosy i czoło. Nie powiem... Podobało mi się to, ale ja mam Michiego. No właśnie... Nie wiem czy mam. Gregor jest spoko, ale czy ja coś do niego czuję? Chyba nie...  Moje zamyślenia przerwało momentalne otworzenie drzwi. Do sali wbiegł Michael. Widząc bruneta odciągnął go od mojego łóżka.
- Odpierdol się od mojej dziewczyny!- krzyknął Michael i pchnął Gregora. Chłopak pewnie nie chcąc wdawać się w bójkę po prostu sobie poszedł. Na końcu trzasnął drzwiami.
- Michael?- zapytałam
- Przepraszam kochanie...- powiedział siadając na łóżku i łapiąc moją dłoń- zachowałem się nieodpowiedzialnie
Zlustrowałam go dokładnie.
- Nie myśl tak..- powiedziałam ocierając ostatnie łzy i podnosząc się do pozycji półsiedzącej
- Przemyślałem to wszystko i... chcę wychowywać z tobą dziecko.... bez względu na wszystko i... wybaczysz mi?
- Oczywiście głuptasie- powiedziałam przytulając go do siebie.
Po chwili zdałam sobie sprawę jak tragicznie wyglądam.
- Muszę iść do łazienki..- powiedziałam wstając z łóżka. Czułam się całkiem dobrze.
- Iść z tobą?- zapytał
- Poradzę sobie.
W szpitalnej łazience zmyłam stary rozmazany makijaż i nałożyłam nowy. Dobrze, że wzięłam kosmetyki. Moje samopoczucie się poprawiło. Spięłam jeszcze włosy w koka i wyszłam z pomieszczenia. Nie lubię szpitali.  Wróciłam do sali.
- Chyba będę mogła dzisiaj stąd wyjść. Dobrze się czuję - powiedziałam, a mój chłopak się odwrócił
- To w takim razie zabiorę Twoje rzeczy, a ty leć załatwić wypis.
- Ok- pocałowałam go w policzek
Z papierami poszło szybko. Lekarka nawet miała mnie dzisiaj wypisać bo nic poważnego mi nie było sięc ok. Wróciłam do sali, ale Michaela tam nie zastałam. Nie wiem czemu,  ale poczułam smutek. Po chwili zauważyłam, że ktoś bierze mnie od tyłu na ręce. Tym kimś był Michael.
- Ej puść mnie!! Poradzę sobie!- krzyknęłam
- Nieee
Chłopak niósł mnie całą drogę aż do damochodu. Postawił mnie na nogach otwierając mi drzwi. Po krótkim czasie zamknął je i sam wsiadł z drugiej strony po czym odpalił silnik.
- Ej wstyd mi zrobiłeś- udałam obrażoną
- Nikt się nie patrzył po za tym ja nie widzę w tym nic kompromitującego
- Ale to nie ty darłeś mordę na cały szpital
- Aa to już nie mój problem- powiedział,  a ja spojrzałam na niego wzrokiem mordercy
- Dobra gdzie jedziesz?- zapytałam
- Do mnie- odpowiedział
- Nieeeeee. Zawieź mnie do mojego domu
- Będziesz siedzieć sama?
- Zaproszę Angi
- To już ze mną nie chcesz spędzić wolnego czasu?
- Zrozum ostatnio mało czasu jej poświęcam po za tym wynagrodzę ci to- po wypowiedzeniu tego chłopak momentalnie się zgodził. Gdy byłam pod moim domem pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Chciałam poprawić sobie nieco humor spotkaniem z Angelą. Na pewno się ucieszy. Będąc w domu zadzwoniłam do niej.
- Hej kochanie- zaczęłam- co powiesz na maraton filmowy?
- Za chwilę będę
- Ok pa
Rozłączyłam się. Szybka rozmowa. Podczas gdy na nią czekałam, przygotowałam już filmy i laptop. Wybrałam 3 ulubione filmy. Po chwili usłyszałam  dzwonek do drzwi. Otworzyłam a  w drzwiach stała Angi. Przytuliłam ją.
- Heeeejjjj- powiedziałam
- Hejj
Zamknęłam drzwi i poszłyśmy do mojego pokoju.
- To co oglądamy?- zapytała
- "Niezgodną", "Zmierzch" i "3 metry nad niebem".
- Oo widzę już wybrałaś filmy.
- Siadaj. - pokazałam na łóżko i odpaliłam film.
W połowie oglądania usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Oglądaj dalej, ja otworzę.- powiedziałam
Schodząc na dół miałam najgorsze myśli.....

wtorek, 25 kwietnia 2017

Rozdział 17

ROZDZIAŁ 17

- Emily!!! Emi... Skarbie, nie rób mi tego...
Powoli, tak pomału otwarłam oczy.
- Jezu... Nic Ci nie jest! - wykrzyczał Michael.
Zostałam obdarowana setkami pocałunków od niego w większości we włosy albo czoło. Po chwili zauważyłam, że jego oczy odrobinę się zaszkliły.
- Michi... Co się stało...? Ty płaczesz...?
- Mało co ktoś Cię nie potrącił. Czekaj. Zadzownię po karetkę - wyjął telefon z kieszeni kurtki.
- Zwariowałeś? - zabrałam mu go. - Nic mi nie jest. Już sobie wszystko przypomniałam. Na chwilę straciłam przytomność. To wcale nie oznacza, że masz dzwonić po pogotowie. Już jest wszystko okej, rozumiesz?
- Ale powinnaś jechać na badania do szpitala.
- Nie ma mowy! Nic mi nie jest. Jedziemy skarbie na tą imprezę. No chodź - cały czas siedziałam na ziemi. A właściwie na ulicy. A obok mnie kucał Michael. Pocałowałam chłopaka w policzek.
Próbowałam wstać, tak żeby się nie wywrócić ale coś mi to nie wychodziło.
- Chodź no tutaj - Hayböck wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
- Czyli jedziemy? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak, ale nie na impreze.
- Ej nie... - zrobiłam smutną minkę.
Nie reagował na mnie tylko z powrotem sięgnął po telefon i wykręcił jakiś numer.
- Do kogo dzwonisz? - zapytałam.
Brak odpowiedzi.
- Dobry wieczór szefie.
- ...
- Chciałem powiedzieć, że nie przyjedziemy.
- ...
- Emily miała drobny wypadek,  ale jednak musimy jechać na badania.
- ...
Nie mogłam tego słuchać tylko zabrałam mu komórkę i postanowiłam wziąść sprawy w swoje ręce.
- Dobry wieczór. Z tej strony Emily Carter. Chciałam tylko powiedzieć, że jednak damy radę przyjechać tylko się troszkę spóżnimy.
- To cieszę że będziecie - usłyszałam ze słuchawki - Ale jakbyś się jednak czuła to może jednak zostań z Michaelem. Nie to że Was wyganiam. Nic z tych rzeczy. Tylko jakbyś miała się potem źle czuć...
- Nic mi nie będzie. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Gdy to powiedział rozłaczyłam się i oddałam telefon Michiemu. On tylko patrzył się na mnie miną mordercy.
- Powinnaś jednak jechać do szpitala...
- Michi... - przerwałam mu.
- Posłuchaj mnie - teraz on to zrobił.
- Zrobimy inaczej. Pojedziemy na te badania ale jutro, dobrze? Ja nienawidzę szpitali a poza tym to czuję się dobrze - chwyciłam go za rękę i pomasowałam ją kciukiem. - Nie martw się tak kochanie.
Pocałowałam go w usta. Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał blondyn.
- Ale na pewno dobrze się czujesz?
- Na pewno.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Popatrzyliśmy sobie w oczy a potem Hayböck odpalił silnik samochodu i ruszyliśmy.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam lekko obrażona
- Do mnie- odpowiedział
Ucieszyłam się nawet, ale nie było tego po mnie widać. Cała droga zeszła w milczeniu. Ja wyciągnęłam mój telefon i słuchawki po czym odpaliłam ulubiony kawałek. Oczywiście musiałam tańczyć rękoma albo udawać, że występuję w teledysku. Droga zeszła nam szybko. Zdążyłam przesłuchać tylko 3 piosenki, gdy już byliśmy pod jego domem. Chłopak zaparkował, a ja momentalnie otwarłam drzwi i trzasnęłam drzwiami.
- EJ spokojnie... Jesteś zła?- chwycił mnie za ramię i spojrzał w moje oczy
- Trochę...
- Ale pamiętaj, że zrobiłem to bo się o ciebie martwię.
- Wejdziemy do środka?- zapytałam
- Jasne- otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Gdy otwierał drzwi poczułam ciepło dochodzące z z
wewnątrz. Ściągnęłam szpilki i gdzieś walłam a sama położyłam się na łóżku. Chłopak widząc to zaczął mnie łaskotać.
- Dobra, dobra koniec tego- zaśmiałam się
- W takim razie pomóż mi - powiedział, a ja momentalnie znalazłam się przed nim i zaczęłam rozpinać jego koszulę. Po chwili ujrzałam jego tors. Postanowiłam, że to małe dziecko będzie umiało przebrać się więc tylko szperałam w jego szafie w poszukiwaniu jakiejś bluzy. Znalazłam jedną z Adidasa więc poszłam do łazienki i przebrałam się. Bluza była o wiele za duża. Sięgała mi aż do kolan zaś w rękawach mogłam utonąć. Ale lepsze to niż nic. Chłopak, gdy mnie zobaczył zaśmiał się pod nosem.
- Bawi cię coś?- zapytałam
- Nie tylko wyjątkowo wyglądasz w tej bluzie.
-  Hm... Bo może ja ją nosze?
- Możliwe- zbliżył się do mnie
- Najpierw to ty się przebierz- powiedziałam odsuwając się od niego. Usiadłam na łóżku przeglądając telefon. Gregor wysłał mi coś.

Od Schlieri:
Czemu cię nie ma? :( Martwię się... <3

Postanowiłam odpisać.

Do Schlieri:
Miałam mały wypadek, źle się czuję.

Może trochę go okłamałam, ale  cóż. Nim się obejrzałam Michael już się przebrał. Brawo on. Podeszłam do niego i pocałowałam go, ale chłopak pchnął mnie na łóżko przykrywając swoim ciężarem.

*5 TYGODNI PÓŹNIEJ*
Siedzę właśnie koło Michiego nawet nie słuchając co mówi. Bardziej martwię się stanem mojego zdrowia. Ostatnio mam mdłości, w dodatku okres mi się spóźnia. Mam nadzieje, że nie jestem w ciąży z Michaelem. Spaliśmy ze sobą miesiąc temu, ale wątpię. Jestem jeszcze za młoda. W jednym momencie poczułam ogromny ból głowy i brzucha po czym zemdlałam.

Otworzyłam powoli oczy starając się dostrzec coś. Leżałam na łóżku szpitalnym. Po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać.
- Co... Co się stało?- dałam radę wyszeptać te słowa
-  Zemdlała pani podczas rozmowy. Ale spokojnie. Wszystkie wyniki są prawidłowe, jest pani zdrowa. - podeszła do mnie jakaś lekarka uśmiechając się
- To dlaczego ostatnio ciągle mi się to przytrafia, boli mnie masakrycznie głowa i brzuch w dodatku okres mi się spóźnia.
- Po badaniach ustaliliśmy, że jest pani w piątym tygodniu ciąży.
- Ale jak to?- zapytałam unosząc nieco głos
- Mogła się pani tego spodziewać pani Carter. Ja teraz muszę zająć się innymi pacjentami, ale za chwilę przyjdzie tu pielęgniarka.

Nie odpowiadałam jej już tylko zaczęłam płakać. Poczułam jak bardzo nie odpowiedzialnie się zachowałam. Po chwili do sali wszedł Michael.
- Kochanie czemu płaczesz?- podbiegł do mnie zmartwiony i usiadł na łóżku
- Jestem w ciąży- powiedziałam przez płacz
- To świetna wiadomość!- powiedział po czym ucałował moje czoło- który miesiąc?
- Piąty tydzień... Michael mam prośbę- powiedziałam łapiąc jego dłoń- Zrób test na ojcostwo...
Boże co ja wypaliłam!!
- Ale po co? Nie mów, że z kimś spałaś!- wstał z łóżka
- Jak możesz tak myśleć!!?
- Gdybyś z nikim nie spała to byś nie musiała mnie o to prosić!!
Tym razem rozpłakałam się na dobre.
- Mam dość! Muszę to wszystko przemyśleć...
- Ale Michael...- wypowiedziałam a on trzasnął drzwiami

Co to ma znaczyć?! Niepotrzebnie to wypaliłam, przecież mam pewność, że z nikim nie spałam. Chociaż.. Kurwa... A co jeśli to Gregor jest ojcem?

A wy jak myślicie?

wtorek, 18 kwietnia 2017

PROBLEM

Zauważyłam od dłuższego czasu, że aktywność się zmniejsza. Kiedyś były nawet komentarze pod teraz trudno o tak zwaną "reakcję". Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Proszę, nie ignorujcie tego. Co do rozdziałów to pisząc ma telefonie gdy dodam post wyświetla się godzina dodania, gdy rozpoczęłam pisać (np: gdy jest 13:56 a zaczęłam pisać 12:56 to wyświetla się 12:56) i nie wiem czy to nie wpływa na powiadomienia.

sobota, 15 kwietnia 2017

Rozdział 16

ROZDZIAŁ 16

Otworzyłam pomału oczy i próbowałam wstać, ale coś lub ktoś... Nie... Bardziej "coś", trzymało mnie w talii. Obróciłam się w stronę tego "czegoś". Myślałam że chyba zaraz umre z przerażenia. To był Gregor...! Momentalnie przypomniałam sobie to, co się wczoraj wydarzyło. Chciałam sama sobie to wytłumaczyć jakoś w ten sposób, że coś piłam ale to jest raczej mało prawdopodobne... Przypomniał mi się Michi. Boże, on mnie chyba zabije. Co ja mówię. Nie chyba. Raczej na pewno.
- Hej... - Gregor pogłaskał mnie po ramieniu. - Jak się spało? - uśmiechnął się do mnie słodko?
Tym samym wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Gregor..  To...
- Nie mów nic... - przerwał mi i wpił się w moje usta. Jak on na mnie działa, że ja mu aż tak ulegam? Odsunął się po chwili ode mnie i popatrzył mi w oczy.
- Nie powinniśmy...-  wyszeptałam
- Jesteśmy dorośli..- odpowiedział również szeptem. Momentalnie wstałam z łóżka i odsunęłam się od niego. Chciałam być jak najdalej.
- Wynoś się!-  krzyknęłam
Chłopak zaśmiał się.
- To mój dom.
- A  no tak, sorry...
Zabrałam moje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Ubrałam moją kurtkę i buty. Chłopak milczał cały czas a ja po wyjściu trzasnęłam drzwiami. Szłam do domu rozmyślając co ja powiem Michaelowi. A może... nie muszę mu nic mówić? Tak zrobię... Postanowiłam poprawić sobie humor spotkaniem z przyjaciółką.

*W DOMU*
Zadzwoniłam do Angi z prośbą spotkania. Zgodziła się. Powiedziała, że będzie za 10 min. Mam czas żeby się ogarnąć. Chociaż trochę.
Po chwili usłyszałam dzownek do drzwi. Podbiegłam szybko do drzwi i je otwarłam.
- Cześć. Już je... steś? Co Ty tutaj robisz? - szczerze mówiąc byłam mega zdziwiona bo miała to być Angi a był to Gregor.
- Przyszedłem do Ciebie.
- Okej... Ale po co? Po za tym jestem trochę zajęta...
Chłopak zlustrował mnie dokładnie od góry do dołu. Co jest nie tak? Rozumiem że mam ubrany tylko top crop i krótkie szorty ale co po za tym?
- Michi jest? - zapytał?
- Nie... A czemu pytasz?
- No bo... Aaa... Już nieważne... Mogę wejść?
Właśnie wtedy zorientowałam się że cały czas stoimy w drzwiach. Tak, wiem. Powinnam go zaprosić a nie ciągle rozmawiać przez próg, ale... Jak mam być szczera to nie mam jak na razie ochoty go widzieć. Doskonale wiem jak łatwo mu ulegam...
- Musisz?
- Noo...
- O matko... Wchodź.
Schlieri znalazł się w moim mieszkaniu ale nie zdjął butów. Kolego, jeśli myślisz, że w brudnych wejdziesz dalej to grubo się mylisz.
- Chciałem tylko Ci oddać - mówiąc to wyciągnął zza siebie torebkę. Moją torebkę. No tak... Zostawiłam ją u niego. Podał mi ją, a następnie umieściłam na komodzie.
- Dzię... kuje ... Coś jeszcze czy już możesz opuścić mój dom?
- Jakoś wczoraj byłaś bardziej rozmowniejsza... Po za tym czułaś się u mnie jak u siebie a ja mam podobnie jeśli chodzi o twój dom, więc...
- Czekaj, czekaj. To Ty chcesz się na mnie zemścić?
- Szczerze to nawet nie zamierzam. Za bardzo mi na Tobie zależy - podszedł do mnie. O cholera! Zaczyna się robić niebezpiecznie...
- Gregor, mówiłam Ci już coś! - podniosłam głos kiedy stanął przede mną i dzieliło nas maksymalnie 20 centymetrów. Brunet popatrzył na moje usta. Po chwili się w nie wpił.
- Schlierenzauer! - starałam się od niego odsunąć, ale po chwili mu uległam. Austriak nie przerywając pocałunku wziął mnie na ręce i oparł o ścianę. Pocałunki nie miały końca. Wplotłam dłonie w jego bujną czuprynę.
- Już jestem!!! - do mojego mieszkania bez pukania wparowała Angi. Odsunęłam się od chłopaka na tyle na ile mogłam a Gregor postawił mnie na podłogę.
- Yyy... Czy ja Wam w czymś nie przeszkodziłam...?
- Nieee... - odpowiedziałam. Stałam właśnie przed nią czerwona pewnie jak burak... No dobra. Może nie całkiem bo miałam makijaż. Po Gregorze nie było widoczne aż tak wielkie jak u mnie, ale jednak było.
- Ja i tak będę się zbierał. Właściwie już idę. - odrzekł brunet. - Pa skarbie - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Po drodze rzucił jeszcze krótkie "hej" Angi. Halo? Po jakiego grzyba on mnie pocałował? Chociaż chwilę temu mi się to podobało. Nie. O czym ja myśle. I czemu powiedział do mnie skarbie?! Ale to w sumie nawet było słodkie... STOP. Koniec z tym.
- Cześć Emi... - była zaskoczona. - Nie mówiłaś, że jesteś z kimś innym? I że zerwałaś z Michaelem...
- Bo nie zerwałam... I nie jestem z Gregorem...
- Czekaj. Z tym Gregorem?
- Tym czyli którym?
- No tym, który był... A nie ważne już... Swoją drogą on jest wolny? Bo jest cudowny... - zrobiła maślane oczka. Czyli albo się zakochała, albo po prostu dobrze gra. Ale raczej obstawiam to pierwsze bo jeśli chodzi o nią to aktorką jest beznadziejną. Najgorsze w tym wszystkim to jest to, że ja sama zaczynam coś do niego czuć. Ale skoro jej się podoba Gregor to zatrzymam przed nią w tajemnicy to co wydarzyło się u niego w domu.
- Jest chyba wolny...
- Chyba? Dziewczyno... Jakbym przyszła tutaj chwilę później pewnie skończylibyście w łóżku. Zdradzasz Michiego.
- Angi... - przeszłyśmy do kuchni? - Chcesz coś do picia?
- Tak. Zwykłą wodę. Sama sobie wezmę a Ty nie zmieniaj tematu tylko siadaj i opowiadaj. I nie ma nie. Jestem Twoją przyjaciółką. Mi możesz powiedzieć.
Podeszła do blatu, nalała nam wody niegazowanej do szklanek i usiadła obok mnie na krześle.
- To...? - upiła łyk wody a ja zaczęłam bawić się szklanką kręcąc ją.
- To... No więc tak. Ja... Jestem z Michim. I wiem pewnie jak to mogło wyglądać. To co zobaczyłaś dzisiaj jak przyszłaś... To nie miało tak wyglądać. On po prostu przyszedł oddać mi torebkę i to wszystko to była po prostu chwila słabości...
- Okeeej... Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale serio nie kręcisz nic a nic tak na poważnie z Gregorem.
- Nie. Tylko proszę... Nie mów nic Michiemu. Gregor jest TYLKO moim przyjacielem.
- Spoko. Nic mu nie powiem. Nawet nie zamierzałam.
- Tak w ogóle to co dzisiaj robimy?
- Myślałam, że Ty coś wymyślisz - zaśmiała się. - Szczerze mówiąc to nie chce mi się ruszać z domu nawet na zakupy.
- No to zosatejemy. Może jakiś film? - zaproponowałam.
- Jaki?
- "Szybcy i wściekli 6"?
- Nieee... - od razu się skrzywiła na co się roześmiałam. - Wolałabym coś romantycznego, chociaż niekoniecznie. Wiem! "Dary Anioła: Miasto kości ".
- Zapomnij... - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam duże opakowanie lodów wanilowych.
- Ooo... Mamy coś do jedzenia - zaczęła się śmiać a ja zaraz do niej dołączyłam.
- Chodź do salonu. Wezme laptop.
- Ok...
Ostatecznie nasz wybór padł na "Zanim się pojawiłeś". Jadłyśmy dwoma łyżkami lody z jednego opakowania. Ale ogólnie było spoko. W trakcie oglądania przyszła do mnie wiadomość z Messengera, a mi nie chciało się ruszać tyłka, żeby podejść do stolika na którym zostawiłam telefon. Angi natomiast się chciało. Odblokowała go i zaczęła się śmiać.
- A Tobie co znowu? - zapytałam nie wiedząc zupełnie co się stało.
- Dostałaś genialną wiadomość a ja teraz właśnie genialnie na nią odpisuje.
- Ej. Ja już znam to twoje "genialnie". Nie pisz głupot i dawaj mi ten telefon.
Powiedziałam to i czekałam na telefon nawet nie wysilając się aby wstać z kanapy. Podeszła do mnie i oddała mi urządzenie. Weszłam na wiadomości z Michim bo to właśnie od niego miałam ostatnią.
Od: Michi♥♥
Skarbie, przyjade po Ciebie o 19.45. Ubierz jakąś sukienkę. ♥
- To wieczór, albo noc bo kto to tam wie, zapowiada się nieźle... - Angi poruszyła brawiami i zrobiła chorą dla mnie minę.
- Nie przesadzaj, ok? - przewróciłam oczami.
- Dobra. Ja już nic nie mówię. Ale robię to już tak. Ruszaj ten tyłek. Idziemy wybrać Ci jakiś look. W końcu masz dzisiaj zaszeleć. I to ostro - nie przestawała się śmiać.
- Angi!
- No co...? Po za tym zostały Ci tylko dwie godziny. A teraz idź myj włosy. Ja idę zobaczyć na suknie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przrwała mi. - Lecisz się umyć i koniec. Ja zajmę się resztą.
- Dziękuję... - uśmiechnęłam się słodko.
- Podzkujesz później.
Poszłam do łazienki i tam zażyłam ciepłego prysznicu. Kocham Michiego, ale Gregor... Wydaje mi się, że zaczynam się powoli w nim zakochiwać. Może to chore. Staram się traktować go tylko i wyłącznie jak przyjaciela ale coś mi nie wychodzi... Wyszłam z kabiny i osuszyłam ciało ręcznikiem. Owinęłam się w inny, suchy. Zmyłam stary makijaż ale nie nakładałam nowego. Wysuszyłam włosy suszarką i poszłam do mojego pokoju, gdzie zastałam Angi grzebiącą mi w szafie.
- Wybrałam - powiedziała ale nie wyciągnęła głowy a szafy.
- A co dokładnie?
- To cudeńko... - podeszła do mojego łóżka i wskazała na czarną, obcisłą i krótką do połowy ud sukienkę. Obok tego leżały wysokie szpilki tego samego koloru co sukienka.
- Chyba nie myślisz że ja to ubiorę? Po za tym nawet nie wiem po co kupowałam tą sukienkę - podeszłam, żeby ją schować.
- Nieeee... Ubierasz ją. Koniec. Kropka. I jeszcze przecinek jak chcesz. Migiem widzę Cię tutaj przebraną. - podała mi suknię. - Aaa... I masz tutaj jeszcze brązowe rajtuzy.
- Dobraaaa... idę.
Po chwili przyszłam ubrana w strój przygotowany przez moją przyjaciółkę.
- Woooow... - powiedziała, gdy mnie zobaczyła. - Gdy spotkasz Michiego to jego spodnie...
- Nie kończ! - momentalnie jej przerwałam. Musiałam przerwać.
- Mów co chcesz ale obie doskonale wiemy co się stanie. Michael nie będzke w stanie trzymać rąk przy sobie i o to nam chodzi - powiedziała zadowolona z siebie uśmiechając się przy tym jak głupia od ucha do ucha.
- Chyba TOBIE. Nie mi o to chodzi...
- Stop. Muszę Ci zrobić jeszcze cudowny, idealny makijaż. Tak więc siadaj tutaj i nie marudź - wskazała ręką na fotel.
- Się robi szefowo! - zaśmiałam się a ona zajęła się moim makijażem. Po 15 minutach byłam gotowa. I muszę przyznać. Postarała się. Wyglądałam całkiem nieźle, ale byłoby o niebo lepiej gdyby suknia była dłuższa, a szpilki byłyby balerinami. Zaczęłam poprawiać sukienkę tak, żeby ją wydłużyć, ale za to Angi wydarła się na mnie.
- Co Ty robisz?! Nie zasłaniaj tych nóg, bo masz idealne. Po za tym niszczysz tylko w ten sposób sukienkę.
- Oj, mówi się trudno... A tak w ogóle to dzięki... - przytuliłam ją.
- Nie ma sprawy. Jeszcze tylko torebka i się zmywam.
W międzyczasie, gdy Angi szukała torebki, w domu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Popatrzyłam na telefon. 19.43. No to trochę nam tp zeszło. Miałam iść otworzyć, ale brunetka zastąpiła mi drogę.
- Masz - powiedziała i podała mi czarną torebkę ze złotymi zamkami - spakuj kosmetyki i telefon... Podstawowe rzeczy. Ja idę otworzyć.
-Rzekła i już jej nie było. Ja rozumiem, że ona chce dobrze dla mnie, ale czasami zachowuje się jakbym miała 2 latka. No nic. Zeszłam z torebką na dół i pomaszerowałam w kierunku drzwi wejściowych. Zobaczyłam Michiego już w środku z różami w ręcę i otwartą szeroką buzią.
- Hej... - podezszłam i dałam mu całusa w policzek. - Źle wyglądam?
- Cześć. Nie... Właśnie chodzi o to że wygladasz cudownie... Woow...
- Dziękuję - uśmiechnęłam się słodko.
- Dla Ciebie - podał mi bukiet czerownych róż.
- Dziękuję po raz drugi.
- A wiesz jak możesz podziękować - poruszył w oczywisty sposób brwiami.
- Michi, ty zboczeńcu!
- Idziemy?
- Idziemy. Tylko zamnkę dom.
Zrobiłam to, co powiedziałam, a po chwili coś mi przyszło na myśl.
- A jeśli mogę zapytać to gdzie idziemy?
- Poprawka. Jedziemy - dopiero wtedy zobaczyłam jego Audi. - Do klubu. Na zamkniętą imprezę. Tylko skoczkowie z dziewczynami plus sztab szkoleniowy, o ile będą, i cały zespół.
- Acha... A czemu wcześniej nie mówiłeś?
-  Nie było okazji - na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Taa... Nie było. - przewróciłam oczami, i już miałam wsiadać do samochodu od strony pasażera kiedy zoabczyłam z dużego bliska ogromny blask reflektorów. Słyszałam stłumiony głos Michiego. Później była tylko sama ciemność i głucha cisza...

czwartek, 13 kwietnia 2017

Rozdział 15

ROZDZIAŁ 15

- Okey- uśmiechnęłam się.
Postanowiłam, że wrócę do siebie chociaż myśl, że mój chłopak jest tak blisko mnie zatrzymywała mnie.  W końcu jednak zeszłam z łóżka i miałam już iść do siebie, gdy usłyszałam głos Michaela.
- Gdzie idziesz?- zapytał
- Do siebie- odpowiedziałam na co chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu
- Zostań
- Ale tylko na chwilę - powiedziałam całując jego policzek.
Michael prawdopodobnie poszedł do kuchni a ja ściągnęłam kurtkę i buty. Właśnie w tej chwili spojrzałam do lustra. Makijaż jeszcze się trzymał, a mój kok rozwalił się ale nie wyglądał tak strasznie. Muszę przyznać że nawet lepiej niż wcześniej.
- Zrobić ci kawę?- zapytał Michael z kuchni
- Jeśli możesz- odpowiedziałam wciąż przyglądając się swojemu wyglądowi w lustrze. Po 5 minutach chłopak przyniósł dwie kawy - jedną dla siebie i jedną dla mnie. Zaczęliśmy rozmawiać. Po "chwili" zorientowałam się, że jestem tu od wczoraj. Spojrzałam na zegarek, aby dowiedzieć się która jest godzina. 14:45.
- O Boże jak się zasiedziałam - powiedziałam przerywając wypowiedź Michaela której nawet nie słuchałam
- Na pewno jeszcze nie zostaniesz?
- Nie... Siedzę tu od wczoraj...- powiedziałam ubierając buty
- Okey- powiedział i pocałował mój policzek na pożegnanie. Wyszłam z jego domu i zaczęłam tak rozmyślać nad życiem. Zaczęłam sobie zadawać głupie pytania typu "Po co jest świat". Gdy znudziła mi się cisza sięgnęłam po telefon i puściłam "Shape Of You". Jak zwykle odpłynęłam w mój świat muzyki. Zdawało mi się nawet, że zaczęło padać i moje białe słuchawki się zmoczyły, ale nie zwracałam na to uwagi. Zaczęłam nucić "The club isn't the best place..." ponieważ piosenka leciała w kółko. Wkurzyłam się gdy mój cudowny śpiew (czytaj z ironią prosze) przerwał dzwonek telefonu. Ta osoba nie ma życia i się z nią rozlicze, obiecuje. Spojrzałam na ekran na którym wyświetlił się napis "Schlieri". Wszystko jasne. Schlierenzauer zostanie dzisiaj zabity.
- Halo?-  zaczęłam
- Emi mam nadzieję, że nie przeszkadzam...
- Nie nie przeszkadzasz - powiedziałam a moje myśli brzmiały "Nie przyjdę na twój pogrzeb"
- W takim razie chciałbym się z tobą spotkać.
- Po co?
- Tak po prostu.
- Okey to będę za godzinę u ciebie. - "I cię zabije nożyczkami i mydłem" zapomniałam dodać bo chyba za wcześnie się rozłączyłam. Dobra mam godzinę czasu. Ciągle chodzę do facetów jakby oni nie mogli przyjść do mnie. Za to jutro nie ruszam się z domu. Pewnie będzie ładna pogoda ale co tam. Będąc w temacie pogody zauważyłam że wyszło słońce. Nie było ciepło, była ponura pogoda przed chwilą padał deszcz a słońce nie za bardzo poprawiło mój humor.

*15 minut później w domu Emily*
Postanowiłam, że muszę jak najszybciej umyć włosy. Nie wyglądały najlepiej. W sumie myłam je wczoraj rano, ale ten mecz sprawił że wyglądały koszmarnie. Po około 30 minutach wyszłam z łazienki i zaczęłam suszyć włosy. Zajęło mi to 10 minut. Następnie ubrałam jakieś rurki i bluzę. Włosy rozpuściłam a stary makijaż zmyłam po czym nałożyłam nowy. Ubrałam moje superstary i wyszłam z domu. Droga do Gregora zajęła mi 20 minut. Gdy dotarłam na miejsce chłopak otworzył mi drzwi a na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
- Hej-  rzuciłam krótko
- Cześć-  odpowiedział zamykając drzwi
- W takim razie... jakie masz plany?
- Może pójdziemy na miasto?
- Ok.- odpowiedziałam. Wyszliśmy z jego domu i przez całą drogę która trwała 15 minut panowała cisza.
- Idziemy na kebsa?- zapytał w końcu
- Spoko- odpowiedziałam. Po chwili chłopak wrócił a ja podziękowałam mu. Po zjedzeniu spacerowaliśmy po parku cały czas rozmawiając. Nasze plany przerwał niespodziewany deszcz. Miałam nadzieję, że przestanie padać, ale zawsze moja każda nadzieja kończy się tym że jej nie ma. Zaczęłam się trzęść z zimna. Chłopak najwyraźniej to zauważył bo przytulił mnie do siebie.
- Idziemy do mnie?- zapytał
- Oks.
Na dworze robiło się już ciemno, była godzina 19. Ale to szybko zleciało. Po dotarciu na miejsce ściągnęłam buty i weszłam do środka. Gregor stał przede mną przez co przez przypadek go potrąciłam przy czym upadł ma ziemię. Chciałam pomóc mu wstać więc nachyliłam się, ale on pociągnął mnie tak, że upadłam prosto na niego. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach a ja nie mogłam się mu oprzeć. To było coś fantastycznego. Chłopak starał się podnieść przez co wyszło na to, że siedział ma ziemi a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Wstał wciąż mnie całując. Moje ręce położyłam na jego szyi, aby nie spaść chociaż dobrze wiedziałam, że przy nim mogę się czuć bezpiecznie i że to się nie stanie. Skończyło się tak że wylądowałam  z nim w łóżku...

Przepraszam za długą nieobecność. Jestem już i postanowiłam się usprawiedliwić. Nie mialam jak napisać rozdziału dopiero po południu dzisiaj wzięłam się za jego pisanie bo rozwaliłam wszystkie możliwe ładowarki i nie mialam jak naładować mojego telefonu który był rozładowany. Co do rozdziału to zachęcam Was do komentowania.

KOMENTUJESZ- MOTYWUJESZ!