niedziela, 30 kwietnia 2017

Rozdział 18

ROZDZIAŁ 18

Jestem beznadziejna. Było już nawet okej... Nie licząc tej ciąży. Dlaczego akurat dopiero wtedy musiałam przypomnieć sobie o Gregorze?! Właśnie... Gregor. Muszę do niego zadzwonić. Ale nie... Nie będę w stanie z nim rozmawiać.
Postanowiłam, że wyślę mu wiadomość.

Do: Schlieri♥(Dlaczego jeszcze nie zmieniłam tej nazwy!)

Mógłbyś przyjechać do szpitala?

Wysłałam i w międzyczasie zmieniłam mu nazwę na zwykłe: Gregor. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo przyszła po chwili.

Od: Gregor
Co się stało?! Już jadę.

Nie wiedziałam też co odpisać. Wiadomości w stylu: "Przyjedź bo będziesz tatusiem" albo "Jestem w ciąży i nie wiem kto jest ojcem dziecka. Jest opcja że Ty" zdecydowanie odpadały.

Do: Gregor
Nie mogę tego teraz powiedzieć... Przepraszam...

Siedziałam chwilę sama w sali, cały czas płacząc. Mój telefon zawibrował. Musiałam otrzymać wiadomość.

Od: Gregor
Zapomniałem nawet zapytać. To ten szpital na Leonidasstraße? Bo jestem przed wejściem.

Chciałam mu błyskawicznie odpisać.

Do: Gregor
Tak.

Krótka wiadomość w tym wypadku musiała wystarczyć. Położyłam się na plecach i bezczynnie wpatrywałam się w sufit. Byłam jak na razie sama na sali. W sumie to dziwne... No chyba, że Michi coś załatwił. Boję się, że go stracę. Wróć. Że już go straciłam.
- Emily...? - usłyszałam znajomy głos i podniosłam się do pozycji siedzącej. Gregor.
- Emily... - powtórzył chłopak i usiadł obok mnie na łóżku. Chwycił moją rękę i zaczął ją delikatnie masować. - Co się stało?
Wyglądałam tragicznie ale to tutaj było najmniej ważne.
- Skąd wiedziałeś na której sali jestem?
- Poszedłem do rejestracji się zapytać. Na początku nikt mi nie chciał nic powiedzieć. Michael o to zadbał, żeby nikt się nie dowiedział. Ale dopiero jak pokazałem nasze SMS'y i jak recepcjonistka mnie poznała powiedziała mi to... Mów co z Tobą...
- Gregor... Bo... Ja...
Wybuchnęłam ogromnym płaczem. Gregor nic nie mówił tylko przytulił do siebie i delikatnie głaskał mnie po włosach.
- Cii... Spokojnie...
Odsunęłam się i popatrzyłam w jego oczy i momentalnie spuściłam wzrok.
- Jestem w ciąży...
- Z Michaelem? - zapytał z przerażeniem w głosie.
- No właśnie chodzi o to, że nie wiem - strumyk łez cały czas płynął z moich oczu.
- Nie rozumiem...
- Gregor... Bo... To może być Twoje dziecko...
- Ale my się przespaliśmy ponad miesiąc temu...
- A to jest piąty tydzień...
- Będę ojcem? - zapytał według mnie z wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Nie wiem czy Ty... Ale chciałam Cię poinformować...
- Emily... Kocham Cię...- powiedział wyraźnie zadowolony. Najwidoczniej informację o dziecku przyjął zdecydowanie lepiej niż Michael.
Brunet przytulił mnie i zaczął całować w moje włosy i czoło. Nie powiem... Podobało mi się to, ale ja mam Michiego. No właśnie... Nie wiem czy mam. Gregor jest spoko, ale czy ja coś do niego czuję? Chyba nie...  Moje zamyślenia przerwało momentalne otworzenie drzwi. Do sali wbiegł Michael. Widząc bruneta odciągnął go od mojego łóżka.
- Odpierdol się od mojej dziewczyny!- krzyknął Michael i pchnął Gregora. Chłopak pewnie nie chcąc wdawać się w bójkę po prostu sobie poszedł. Na końcu trzasnął drzwiami.
- Michael?- zapytałam
- Przepraszam kochanie...- powiedział siadając na łóżku i łapiąc moją dłoń- zachowałem się nieodpowiedzialnie
Zlustrowałam go dokładnie.
- Nie myśl tak..- powiedziałam ocierając ostatnie łzy i podnosząc się do pozycji półsiedzącej
- Przemyślałem to wszystko i... chcę wychowywać z tobą dziecko.... bez względu na wszystko i... wybaczysz mi?
- Oczywiście głuptasie- powiedziałam przytulając go do siebie.
Po chwili zdałam sobie sprawę jak tragicznie wyglądam.
- Muszę iść do łazienki..- powiedziałam wstając z łóżka. Czułam się całkiem dobrze.
- Iść z tobą?- zapytał
- Poradzę sobie.
W szpitalnej łazience zmyłam stary rozmazany makijaż i nałożyłam nowy. Dobrze, że wzięłam kosmetyki. Moje samopoczucie się poprawiło. Spięłam jeszcze włosy w koka i wyszłam z pomieszczenia. Nie lubię szpitali.  Wróciłam do sali.
- Chyba będę mogła dzisiaj stąd wyjść. Dobrze się czuję - powiedziałam, a mój chłopak się odwrócił
- To w takim razie zabiorę Twoje rzeczy, a ty leć załatwić wypis.
- Ok- pocałowałam go w policzek
Z papierami poszło szybko. Lekarka nawet miała mnie dzisiaj wypisać bo nic poważnego mi nie było sięc ok. Wróciłam do sali, ale Michaela tam nie zastałam. Nie wiem czemu,  ale poczułam smutek. Po chwili zauważyłam, że ktoś bierze mnie od tyłu na ręce. Tym kimś był Michael.
- Ej puść mnie!! Poradzę sobie!- krzyknęłam
- Nieee
Chłopak niósł mnie całą drogę aż do damochodu. Postawił mnie na nogach otwierając mi drzwi. Po krótkim czasie zamknął je i sam wsiadł z drugiej strony po czym odpalił silnik.
- Ej wstyd mi zrobiłeś- udałam obrażoną
- Nikt się nie patrzył po za tym ja nie widzę w tym nic kompromitującego
- Ale to nie ty darłeś mordę na cały szpital
- Aa to już nie mój problem- powiedział,  a ja spojrzałam na niego wzrokiem mordercy
- Dobra gdzie jedziesz?- zapytałam
- Do mnie- odpowiedział
- Nieeeeee. Zawieź mnie do mojego domu
- Będziesz siedzieć sama?
- Zaproszę Angi
- To już ze mną nie chcesz spędzić wolnego czasu?
- Zrozum ostatnio mało czasu jej poświęcam po za tym wynagrodzę ci to- po wypowiedzeniu tego chłopak momentalnie się zgodził. Gdy byłam pod moim domem pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Chciałam poprawić sobie nieco humor spotkaniem z Angelą. Na pewno się ucieszy. Będąc w domu zadzwoniłam do niej.
- Hej kochanie- zaczęłam- co powiesz na maraton filmowy?
- Za chwilę będę
- Ok pa
Rozłączyłam się. Szybka rozmowa. Podczas gdy na nią czekałam, przygotowałam już filmy i laptop. Wybrałam 3 ulubione filmy. Po chwili usłyszałam  dzwonek do drzwi. Otworzyłam a  w drzwiach stała Angi. Przytuliłam ją.
- Heeeejjjj- powiedziałam
- Hejj
Zamknęłam drzwi i poszłyśmy do mojego pokoju.
- To co oglądamy?- zapytała
- "Niezgodną", "Zmierzch" i "3 metry nad niebem".
- Oo widzę już wybrałaś filmy.
- Siadaj. - pokazałam na łóżko i odpaliłam film.
W połowie oglądania usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Oglądaj dalej, ja otworzę.- powiedziałam
Schodząc na dół miałam najgorsze myśli.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz