czwartek, 6 kwietnia 2017

Rozdział 14

"Powiedz sobie "potrafię" i idź do przodu spełniać marzenia..."

 Halo przecież mieli być sami austriacy...- pomyślałam. Nim się obejrzałam znajdowałam się już na boisku, chłopaki chyba wybierali składy. Wyszło na to, że miałam grać z Manu, Michim, Andim i Tandem. Oczywiście Manuel musiał pokazać swoje "wspaniałe zdolności" i udał się na bramkę. Michael poszedł z Andim na atak, a ja zostałam na obronie. A i jeszcze Daniel poszedł na pomoc w ataku. Na drugą drużynę nie zwracałam uwagi, w sensie na ich ustawienie. Rozpoczęła nasza drużyna, ale po chwili piłkę przejęli przeciwnicy. Pero idealnie podał piłkę do Koflera i byłby GOL gdybym nie pojawiła się ja. Tak serio to nie za dobrze mi idzie w nogę, ale momentalnie podbiegłam do piłki i wykopałam gdzieś daleko. Mega się ucieszyłam chociaż to nie był wielki wyczyn. Pomyślałam sobie wtedy "ej może ja też chcę na atak..." Moje wspaniałe rozmyślenia przerwał okrzyk Michaela i pozostałej naszej ekipy. Andreas strzelił gola, pewnie był wspaniały, tylko problem, że ja jak zwykle miałam oczywiście ważniejsze sprawy do załatwienia. Po chwili ogarnęłam, że Michael stoi obok mnie i próbuje do mnie dotrzeć słowami "Wszystko okey?" no ale przecież nie odpowiem mu "Tak, tylko się zamyśliłam", bo było to głupie. Przemilczałam sytuację i udałam się trochę dalej od bramki bo chyba nie będę centralnie tam grać. Przepraszam stać. Bo za wiele tam nie robię. Akcja zaczęła się rozkręcać. Thomas miał idealną sytuację: był sam na sam z Manuelem, który bronił. Ej a przecież jeszcze ja tu jestem, w końcu ktoś jest na obronie.  Podbiegłam do piłki i starałam się "zaatakować" chłopaka. Po jakimś krótkim momencie dobiegl do mnie mój "wspaniały przyjaciel z drużyny" (czytaj z ironią) Andreas. No nie powiem niezły jest, ale walnięcie łokciem mógłby sobie darować. Musialam się przytrzymać żeby nie rąbnąć na beton.
Dziękuję...
Słodziaku...
Taa....

*PO MECZU*
Wygraliśmy 2:1 i oczywiście musieliśmy świętować więc poszliśmy na piwo. Znaczy faceci sobie zamówili a ja wzięłam jakąś wódkę. Znaczy kilka kieliszków... Taa kilka... Było ich chyba z 20... Znowu się upiłam chociaż obiecałam sobie że przez najbliższy czas nie będę pić "aż tak dużo" alkoholu. Wiem że zaczęło mi odwalać i całowałam chyba  się z Tandem? Albo Wellingerem? Nie wiem, nie zwracałam na to uwagi. Zdążyłam zauważyć, że chłopaki potem sięgnęli po wódkę...

*MICHAEL*
Po wygranym meczu poszliśmy na piwo. Przynajmniej my (czytaj mężczyźni XD). Emka upiła się od razu wódką i zaczęła się do wszystkich przystawiać. Najbardziej do mnie.  Spojrzałem na zegarek. Była 01:12. Postanowiłem wykorzystać sytuację i  zabrałem Emily do mojego domu...

*W DOMU MICHAELA*
- Ej bo ja jeszcze tego no... jak on sie nazywał...? No tego Tandego nie przytuliłam...-  zaczęła w domu... Boże co ten alkohol robi z człowiekiem. Dobrze że sam byłem jeszcze trochę trzeźwy. Trochę....
Zacząłem całować Emi. Było namiętnie... Przygwoździłem ją do ściany i starałem się uchwycić jej wzrok. Dziewczyna objęła mnie swoimi rękami na szyi i oplotła swoje nogi wokół mojego pasa. Przeniosłem ją na łóżko kładąc się na niej i w tej chwili przypomniał mi się nasz pierwszy raz i ta "ciąża". Nie chcę tego przeżyć jeszcze raz... Tym razem nic się nie stało, ale skąd mam pewność,  że teraz nie zostanę ojcem? Chciałem się jakoś "wycofać".
- Poczekaj na mnie - szepnąłem jej do ucha
Wziąłem moje krótkie spodenki i jakąś koszulkę. Udałem się do łazienki i zażyłem zimnego prysznicu. Pod prysznicem nie potrafię się skoncetrować nad jedną rzeczą, zwłaszcza trudną tylko myśle o wszystkim po trochę. O czymś "lekkim".  Dzisiaj jakoś mogłem się zastanowić nad jednym... Jakim byłbym ojcem? Dawałbym pewnie całego siebie, ale nie widzę się w roli ojca.. Chociaż... Potrafiłbym nim zostać... Może...  Ubrałem się i wyszłem z łazienki. Emi już spała więc postanowiłem ją przykryć kocem i położyłem się obok niej przytulając ją do siebie.

*RANO EMILY*
Obudziłam się. Głowa nawalała mi jak nigdy.. Jezu obiecałam coś sobie przecież... Po chwili ogarnęłam,  że jestem w mieszkaniu mojego chłopaka w dodatku Michael nie ma koszulki. Halo czy do czegoś doszło? Chłopak zauważył,  że już nie śpię bo pocałował mnie delikatnie.
- Jak się spalo kochanie?-  uśmiechnął się
-  Dobrze, ale mam pytanie
- Tak?
- Czy do czegoś doszło?
- Prawie..
- To Znaczy?
- Że do niczego nie doszło.-  pocałowal moje czoło.

Bardzo krótko ale nie ma dużo dialogów tylko pod koniec coś jest a tak to reszta sama "bez dialogowa" Xd. Tak ja to wymyśliłam. Dodaje bo jedna osóbka prosiła bardzo. Niedlugo pierwsza część z bloga "Nadzieja umiera ostatnia..." Wpadajcie na prolog ♥

Zdj kraszujee

1 komentarz: